Przedświąteczny okres postanowił wykorzystać 42- letni mieszkaniec gminy Wohyń, po to żeby poinformować stróżów prawa o kradzieży samochodu, do której nigdy nie doszło. Mężczyzna nie chciał ponosić kosztów naprawy i wyrejestrowania pojazdu, który pozostawił za granicą. Dlatego po powrocie do kraju postanowił zgłosić kradzież. Policjanci nie dali się zwieść fikcyjnemu zgłoszeniu i ustalili, że żadnej kradzieży nie było. Teraz 45-latkowi grozi kara do 3 lat więzienia.
Mężczyzna zgłosił się do radzyńskiej komendy w przedświąteczny piątek, informując o kradzieży będącego jego własnością samochodu osobowego marki Opel. Oświadczył, że w wieczór przed zdarzeniem powrócił do domu na święta. Auto zostawił nieopodal miejsca swojego zamieszkania. Z relacji zgłaszającego wynikało, że następnego dnia zauważył, iż samochód "zginął" z zaparkowanego miejsca.
Aby uwiarygodnić swą wersję, 42-latek dodał, że oprócz samochodu, sprawca zabrał znajdujące się w bagażniku pojazdu narzędzia, które użytkował w swej codziennej pracy, tj. wiertarkę , maszynkę do ciecia glazury i poziomice. Całość strat oszacował na kwotę niemal 2 tys. złotych.
Funkcjonariusze, nie dali się zwieść barwnej historii zgłaszającego. Po przyjęciu zawiadomienia przystąpili do działań i jeszcze tego samego dnia uzyskali niezbite dowody wskazujące na to, że 42 latek nie mówi prawdy. W trakcie wykonywanych czynności ustalili, że w rzeczywistości "skradziony" samochód właściciel pozostawił za granicą. Kiedy mężczyzna zorientował się, że cała prawda wyszła na jaw, przyznał, że zawiadomił policję o przestępstwie, do którego nigdy nie doszło. Samochód popsuł się kilka miesięcy wcześniej, dlatego 42-latek pozostawił go za granicą. Nie chciał ponosić kosztów naprawy, sprowadzania do kraju ani wyrejestrowania. Natomiast do Polski rzeczywiście powrócił samochodem, ale już nowo zakupionym.
W myśl obowiązujących przepisów, za składanie fałszywych zeznań i zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.
B.S.