W swoich początkach fotografia pokazywała świat „wyczyszczony”. Szlachetne panie i panowie w odświętnych ubraniach, upozowani na tle kolumny i kotary, niczym na oficjalnych portretach. Piękne pejzaże, piękniejsze zresztą niż w rzeczywistości (technika sprawiała, że albo niebo stawało się kompletnie białe, albo krajobraz – czarny, więc montowano „piękne chmury” z jednej płyty nad widokiem z drugiej). Wzniosłe, starożytne budowle. Martwe natury godne pędzla holenderskiego mistrza.
Szybko jednak okazało się, że do tego rajskiego królestwa, jak do pałacu księcia Siddharthy, przesącza się cierpienie i groza.
Fotografia naukowa zaczęła zapisywać choroby i deformacje ciała, uwieczniano nie tylko generałów w galowych mundurach, ale i zwłoki na polach bitew, egzekucje czy spalone miasta, poszukiwania etnograficzne objawiły, chcąc czy nie chcąc, bezmiar biedy europejskiej wsi. Bardzo prędko powstała specyficzna odmiana zdjęć: post mortem, które rejestrowały zmarłych – przy czym ta pamiątka dla osieroconych bliskich nierzadko była nie tylko ostatnim, ale i pierwszym wizerunkiem danej osoby. Z czasem okazało się, że to, co boli, jest często godniejsze zapisania, niż to, co nie boli; coroczne edycje World Press Photo w znacznej części pokazują nam obrazy, od których wolelibyśmy wzrok odwrócić.
Wystawa pokazuje kilkadziesiąt powstałych w drugiej połowie XIX i pierwszej połowie XX wieku zdjęć z kolekcji pisarza Jacka Dehnela. Zwraca uwagę na różnorodność przedstawień, które budzą w nas sprzeczne uczucia fascynacji i odrazy: od fotografii medycznych, przez policyjne, reportażowe, aż po zdjęcia amatorskie.
Ambiwalentny jest nie tylko stosunek widza, ale i wymowa obrazów. Czasem mamy do czynienia portretem cierpienia, który wywołuje w nas efekt zamierzony, jak się zdaje, przez twórcę. Zdarza się jednak, że poczucie grozy czy ukłucie wynika z samego obiektu: na przykład nietypowo uszkodzonej odbitki zupełnie niewinnego zdjęcia; innym razem sfotografowany upiór może wywołać tylko uśmiech na twarzy. Nie tylko piękno bowiem, ale i groza jest w oku patrzącego.
WSTĘP WOLNY!
(Wykorzystano materiały organizatora).