„Uratujemy świat – my młode i dziad!” – ten proroczy tekst niedawno usłyszeliśmy podczas spotkania, które nieformalnie zawiązało się w jednej z lubelskich kawiarni. Pomiędzy rozwibrowanym towarzystwem, aromatem kawy i lejącym się winem wstała grupka młodych osób, które z wielkim namaszczeniem próbowały przekonać nas o konieczności kolektywizmu, wspólnej racji, pójścia ramię w ramię i odrzuceniu wszelkiej niezgody. Na samym początku ciężko się na to patrzyło, bo owa grupa nie miała żadnej siły przebicia. Aż do wygłoszenia tego proroctwa… Skąd nagle takie namaszczenie w ich słowach? Skąd taka powaga i zdolność do dotknięcia ludzkich serc? Zadawaliśmy sobie pytanie. Od tego momentu to już nie osobiste problemy były meritum, ale przekaz płynący ze wspólnego bycia. Kto jest tymi młodymi, a kto dziadem? I jaka jest rola wspomnianego dziada? Każda osoba, która wtedy była z nami w kawiarni wyciągnęła notatnik, skrawki papieru, resztki serwetek i poczęła notować. A notatkami były plany na ratunek świata. Momentami naiwne, górnolotne, niektóre pisane ze świadomością braku odpowiednich środków. Ale one były, one się wydarzały, tam wydarzała się magia wyjścia poza zamknięte głowy. Nagle stały się one otwarte na rzeczywistość dookoła, której nie da się już ominąć.